Sam tytuł wskazuje, że należę do tych osób, które lakiery z Inglota uwielbiają. I nie chodzi tu tylko o szeroką gamę kolorystyczną (każdy znajdzie coś dla siebie!), o ich trwałość, długą datę przydatności, ani nawet o to, że są znane na całym świecie i porównywane do marek z wyższych półek. O tym, za co tak naprawdę Inglota uwielbiam po raz kolejny przekonałam się w niedzielny poranek, przygotowując się na chrzciny.
Do wyjścia zostało 20 minut. Byłam już ubrana, miałam zrobiony pełny makijaż oraz pokręcone i ułożone włosy. Dobrałam nawet biżuterię. I wtedy, kończąc swoje przygotowania przed lustrem, ze zgrozą zauważyłam, że moje paznokcie są nagie... Według mnie nie ma nic gorszego niż staranny, elegancki wygląd bez paznokci pomalowanych na chociażby bezbarwny kolor! A że czasu było bardzo niewiele, właśnie to było moją pierwszą myślą: pomaluję bardzo szybko paznokcie odżywką Eveline z diamentami. Jak pomyślałam, tak zrobiłam.
Czynność ta nie trwała długo, więc postanowiłam pokryć paznokcie czymś jeszcze... Wybór padł na niezastąpiony, pasujący do wszystkiego lakier matowy nude o numerze 715 z Inglota.
Jedna warstwa wystarczyła by paznokcie szybciutko stały się piękne i eleganckie. Nie sposób tu nie wspomnieć o pędzelku, który znacząco przyśpieszył nałożenie lakieru: pozwala on precyzyjną aplikację, nie tworzy smug, łatwo rozprowadza się nim lakier. Pomalowałam i aż uśmiechnęłam się do siebie- naprawdę uwielbiam ten kolor!
Jedna warstwa wystarczyła by paznokcie szybciutko stały się piękne i eleganckie. Nie sposób tu nie wspomnieć o pędzelku, który znacząco przyśpieszył nałożenie lakieru: pozwala on precyzyjną aplikację, nie tworzy smug, łatwo rozprowadza się nim lakier. Pomalowałam i aż uśmiechnęłam się do siebie- naprawdę uwielbiam ten kolor!
Chwilę później zrozumiałam jednak, że przed pomalowaniem nie nałożyłam na siebie kurtki jeansowej i teraz mogę mieć z tym problem... Idea bowiem miała być taka, że paznokcie wyschną mi w drodze na chrzciny :D
Jestem pewna, że z każdym innym moim lakierem miałabym problem. Czy byłaby to emalia z Catrice, Wibo czy nawet lakier Astor- jedne nie wyschły by tak szybko, inne najzwyczajniej w świecie wymagałyby namalowania drugiej warstwy. Aplikacja lakieru Inglot jest jednak bardzo prosta, a sam lakier wysycha w tempie ekspresowym! Już po kilku minutach mogłam założyć kurtkę i pojechać do pobliskiego kościoła, gdzie miały miejsce chrzciny. Co najważniejsze, mogłam na boku zostawić myśl o swoim wyglądzie i cieszyć się z tego wspaniałego wydarzenia.
Poniżej możecie zobaczyć mojego bohatera na tle sukienki, którą miałam na sobie:
Matowy lakier Inglot nr 715 |
Jakie jest Wasze wrażenie na temat lakierów Inglot? Macie swój ulubiony kolor?
Pozdrawiam Was cieplutko w ten deszczowy dzień,
lekko schorowana Milu.